Tove Jansson na świecie kojarzona jest głównie z cyklem o Muminkach, z czym
ona sama długo nie mogła się pogodzić. Spod jej pióra wyszło również kilka
rewelacyjnych utworów dla dorosłych. Większość z nich mam już za sobą. Muminki
może i są urocze, ale w dzieciństwie niestety mnie nie porwały. Lubiłam
kreskówkę, przez książki natomiast nie mogłam przebrnąć. Czekam więc na chwilę,
gdy sięgnę po nie po raz kolejny, tym razem z Synkiem. Może będąc dorosłą osobą
zobaczę w nich fenomen, którego nie zauważyłam jako dziecko.
Słoneczne miasto to kolejna propozycja dla dorosłych czytelników. Na książkę składają się dwie minipowieści fińskiej autorki - Słoneczne miasto właśnie oraz Kamienne pole.
Saint Petersburg na Florydzie to miasto stworzone z myślą o staruszkach. To tutaj pracuje więcej fryzjerów niż gdziekolwiek indziej - specjalizują się oni w układaniu drobnych puszystych loków z cienkich białych włosów[1], na każdym rogu ulicy można zmierzyć ciśnienie, a miejscowe sklepiki oferują bogatą ofertę wzorów do robótek ręcznych. Posunięci w latach panie i panowie zamieszkują dostosowane specjalnie do ich potrzeb pensjonaty z wyspecjalizowanym personelem na wyciągnięcie ręki. Jednym z takich miejsc jest Butler Arms. Każdego ranka na werandzie z widokiem na ulicę spotykają się Elizabeth Morris, panna Peabody, pan Thomson i kilku innych staruszków, zajmujących dokładnie te same fotele, co dnia poprzedniego. Wokół panuje cisza i spokój - nawet karetki pogotowia nigdy nie jeżdżą na sygnale, by zbytnio nie denerwować pensjonariuszy.
Mogłoby się wydawać, że w czytaniu o starszych ludziach nie ma niczego ciekawego. Nic bardziej mylnego. Szybko okazuje się bowiem, że mieszkańcom Butler Arms daleko do stereotypowych, pogrążonych w letargu staruszków. Na werandzie aż kipi od emocji - dochodzi do kłótni i sporów, padają obraźliwe słowa. Ten czegoś nie dosłyszy, inny coś przekręci, w końcu ktoś doda zabarwiony erotycznie komentarz, którym rozładuje nieco gęstą atmosferę. Wszak pośród emerytów nie brak dziwaków i ekscentryków, których słowa lub zachowanie niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy.
Tove Jansson nie stroni jednak od tematów trudnych i bolesnych. Starszych ludzi często dopadają bowiem samotność oraz tęsknota za tym, co minęło, za bliskimi, którzy są daleko lub za tymi, którzy zdążyli odejść przed nimi. Wielu z nich nawet na starość dopadają wątpliwości dotyczące sensu istnienia, czy czekającej ich przyszłości. Tove Jansson z niezwykła subtelnością pisze również o samym procesie starzenia, który choć wpisany jest w naszą naturę, to często bywa spychany na margines przez wszechobecny kult młodości i piękna.
Słoneczne miasto to kolejna propozycja dla dorosłych czytelników. Na książkę składają się dwie minipowieści fińskiej autorki - Słoneczne miasto właśnie oraz Kamienne pole.
Saint Petersburg na Florydzie to miasto stworzone z myślą o staruszkach. To tutaj pracuje więcej fryzjerów niż gdziekolwiek indziej - specjalizują się oni w układaniu drobnych puszystych loków z cienkich białych włosów[1], na każdym rogu ulicy można zmierzyć ciśnienie, a miejscowe sklepiki oferują bogatą ofertę wzorów do robótek ręcznych. Posunięci w latach panie i panowie zamieszkują dostosowane specjalnie do ich potrzeb pensjonaty z wyspecjalizowanym personelem na wyciągnięcie ręki. Jednym z takich miejsc jest Butler Arms. Każdego ranka na werandzie z widokiem na ulicę spotykają się Elizabeth Morris, panna Peabody, pan Thomson i kilku innych staruszków, zajmujących dokładnie te same fotele, co dnia poprzedniego. Wokół panuje cisza i spokój - nawet karetki pogotowia nigdy nie jeżdżą na sygnale, by zbytnio nie denerwować pensjonariuszy.
Mogłoby się wydawać, że w czytaniu o starszych ludziach nie ma niczego ciekawego. Nic bardziej mylnego. Szybko okazuje się bowiem, że mieszkańcom Butler Arms daleko do stereotypowych, pogrążonych w letargu staruszków. Na werandzie aż kipi od emocji - dochodzi do kłótni i sporów, padają obraźliwe słowa. Ten czegoś nie dosłyszy, inny coś przekręci, w końcu ktoś doda zabarwiony erotycznie komentarz, którym rozładuje nieco gęstą atmosferę. Wszak pośród emerytów nie brak dziwaków i ekscentryków, których słowa lub zachowanie niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy.
Niemal wszystko, co do siebie mówimy, naznaczone jest pośpiechem i bezmyślnością, przyzwyczajeniem, przestrachem i potrzebą robienia wrażenia. Tyle niepotrzebnej banalności, przesady i powtarzania, tyle niecnych nieporozumień[2].
Tove Jansson nie stroni jednak od tematów trudnych i bolesnych. Starszych ludzi często dopadają bowiem samotność oraz tęsknota za tym, co minęło, za bliskimi, którzy są daleko lub za tymi, którzy zdążyli odejść przed nimi. Wielu z nich nawet na starość dopadają wątpliwości dotyczące sensu istnienia, czy czekającej ich przyszłości. Tove Jansson z niezwykła subtelnością pisze również o samym procesie starzenia, który choć wpisany jest w naszą naturę, to często bywa spychany na margines przez wszechobecny kult młodości i piękna.
Głównym bohaterem Kamiennego pola jest Jonasz, emerytowany dziennikarz i pisarz. Od jakiegoś czasu mężczyzna pracuje nad biografią niejakiego Igreka, jednak pomimo zaangażowania w zlecenie, praca nie układa się po jego myśli. Za namową córek - Marii i Karin, Jonasz przybywa do domku letniskowego, gdzie ma zaznać spokoju koniecznego do kontynuowania książki. Bliska obecność córek, a także analizowanie życiorysu Igreka sprawiają jednak, że mężczyzna zaczyna roztrząsać swoje dotychczasowe życie. Z bólem uświadamia sobie jak wielka przepaść istnieje między nim, a dorosłymi córkami, jak wielu sytuacji z ich życia nie pamięta. Zajęty kolejnymi zleceniami odsunął się na bok, zaprzepaszczając tym samym bezpowrotnie szansę na bliski kontakt z rodziną, która przez długie lata tolerowała jego egoistyczne zapędy.
Czasem rzecz polega może nie na tym, co się robi, ale na tym, czego się nie robi[3].
Kamienne pole to utwór pełen gorzkich refleksji. Jego bohater po latach uświadamia sobie, jak koszmarne w skutkach decyzje podjął w przeszłości. Całą swoją uwagę skupił na pracy, która w rzeczywistości nie przyniosła mu nawet oczekiwanego spełnienia i satysfakcji. Ukazanie procesu powstawania pisanej przez Jonasza biografii jest także okazją do chwili zadumy nad pisarstwem i pisaniem samym w sobie.
Słoneczne miasto, pomimo nieco przewrotnego tytułu, nie jest lekturą łatwą. Autorka pisze bowiem o samotności, tęsknocie, wyobcowaniu, procesie starzenia, o trudnych relacjach, zaprzepaszczonych szansach. Czyni to jednak w sposób delikatny i subtelny, charakterystyczny dla jej stylu. Tove Jansson po raz kolejny udowadnia swoją niezwykła wrażliwość i umiejętność wnikliwej obserwacji ludzkich zachowań. Jak najbardziej polecam tę niosącą uniwersalne przesłanie i wartościową pozycję.
_____________________________
Tytuł oryginału: Stenåkern, Solstaden
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 304
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Marginesy.
[1] Tove Jansson, Słoneczne miasto, wyd. Marginesy, 2017, s. 9.
[2] Tamże, s. 72.
[3] Tamże, s. 286.
Dorosłe książki tej autorki niestety do łatwych nie należą. Ale warto czytać. Ja mam tak że i bajki i książek nie polubiłam... :)
OdpowiedzUsuńLubię takie wartościowe książki, więc koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuń