Tytuł oryginału: Im Tal der flammenden Sonne
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: lipiec 2014
Liczba stron: 624
Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-7758-764-5
Elizabeth Haran jest autorką
dwunastu powieści obyczajowych, których akcja została osadzona w egzotycznych
australijskich plenerach. Jej książki cieszą się wielką popularnością w
Niemczech, Hiszpanii, Czechach i Rosji, a także od niedawna w Polsce. Do tej
pory w naszym kraju ukazały się dwie powieści autorki Szept wiatru i Pod płonącym
niebem, a trzecia ma się pojawić, jeśli się nie mylę, jeszcze w tym roku.
Główna bohaterka książki, Arabella Fitzherber, jest rozkapryszoną dziewiętnastolatką, która przyzwyczaiła się do otaczającego ją luksusu i przybiegających na każde zawołanie służących. Dziewczyna nie posiada konkretnego celu życia - w zasadzie nie ma żadnych planów i marzeń, a jedynym jej zmartwieniem jest słaby stan zdrowia. To właśnie niedająca się uleczyć choroba zmusza rodziców Arabelli do podjęcia decyzji o zmianie otoczenia będącej ich oczkiem w głowie córki. Państwo Fitzherber zamieniają mglistą i deszczową Anglię na skąpaną w prażącym słońcu Australię. W trakcie jednego z niezaplanowanych postojów dziewczyna bezmyślnie opuszcza wagon kolejowy i doznaje skręcenia kostki. Jakież zdziwienie maluje się na jej twarzy gdy pociąg odjeżdża pozostawiając ją samą w sercu australijskiej pustyni. Dziewczyna cudem uchodzi z życiem i trafia do niewielkiego miasteczka, w którym dowiaduje się, że linia kolejowa została uszkodzona. Aby przeżyć będzie musiała przyjąć miejscowe zwyczaje i podporządkować się obowiązującym regułom współżycia.
Główna bohaterka książki, Arabella Fitzherber, jest rozkapryszoną dziewiętnastolatką, która przyzwyczaiła się do otaczającego ją luksusu i przybiegających na każde zawołanie służących. Dziewczyna nie posiada konkretnego celu życia - w zasadzie nie ma żadnych planów i marzeń, a jedynym jej zmartwieniem jest słaby stan zdrowia. To właśnie niedająca się uleczyć choroba zmusza rodziców Arabelli do podjęcia decyzji o zmianie otoczenia będącej ich oczkiem w głowie córki. Państwo Fitzherber zamieniają mglistą i deszczową Anglię na skąpaną w prażącym słońcu Australię. W trakcie jednego z niezaplanowanych postojów dziewczyna bezmyślnie opuszcza wagon kolejowy i doznaje skręcenia kostki. Jakież zdziwienie maluje się na jej twarzy gdy pociąg odjeżdża pozostawiając ją samą w sercu australijskiej pustyni. Dziewczyna cudem uchodzi z życiem i trafia do niewielkiego miasteczka, w którym dowiaduje się, że linia kolejowa została uszkodzona. Aby przeżyć będzie musiała przyjąć miejscowe zwyczaje i podporządkować się obowiązującym regułom współżycia.
Sięgając po tę książkę
zasugerowałam się pozytywnymi opiniami czytelniczek, a także intrygującym
opisem znajdującym się na okładce. Z przykrością muszę stwierdzić, że spotkało
mnie wielkie rozczarowanie i do tej pory nie wiem skąd tak wiele pochlebnych
słów na temat tej książki. Wykreowana przez autorkę historia miała spory
potencjał, który niestety nie został wykorzystany. Bohaterowie tej powieści są
mdli i do bólu nieprawdziwi. Owszem mają swoje wady i problemy, ale autorka tak
pokierowała ich losami, że wszystkie ich słabości i rozterki zniknęły jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jedynie Aborygenka Rita, wśród wielu
przewijających się na kartach powieści bohaterów, okazała się postacią
wiarygodną i posiadającą charakterek. Sama Arabella to postać niezwykle
irytująca, momentami infantylna i niezbyt świadoma otaczającej ją
rzeczywistości. Także bohaterowie poboczni są mało wyraziści, wręcz zlewają się
w jedną masę - trudno odróżnić Les’a od Ted’a, Lily od Missy, czy Paddy’ego od
Faiz’a.
Marne i pozbawione emocji są też
dialogi. Zdaję sobie sprawę, że grupą docelową tego typu powieści są kobiety,
ale przecież panie też lubią przeczytać coś inteligentnego, coś do daje do
myślenia i pobudza wyobraźnię. W książce Elizabeth Haran wszystko zostało
podane jak na tacy. A na koniec autorka zafundowała swoim czytelniczkom ociekające
lukrem zakończenie - wszystko i dla wszystkich dobrze się skończyło i nawet złe
charaktery postanowiły zmienić swoje życie, by stać się dobrymi ludźmi. Czytając
książkę nie mogłam odeprzeć od siebie wrażenia sztuczności.
Nie mogę jednak powiedzieć, żeby
wszystko, co zostało przez autorkę stworzone mi się nie spodobało. Doceniam ją
za ukazanie niewielkiej społeczności w głębi australijskiego buszu, która aby
przetrwać musi się wzajemnie wspierać. Tutaj niemal każdy służy pomocą, a
miejscem wspólnych spotkań jest prowadzony przez Maggy i Tony’ego hotel. W
zależności od tego czego potrzebujesz - wody, ubrań, wielbłąda czy tropiciela -
wiesz do kogo się zwrócić, a ten z pewnością nie odmówi ci pomocy, nawet jeśli
sam jest w tym momencie zajęty swoimi sprawami. To piękne. Żaden z mieszkańców nie
może sobie pozwolić na rozrzutny tryb życia. W sercu australijskiej pustyni cenna
jest przede wszystkim woda, ale także pasza dla zwierząt, mąka czy paliwo.
Wielkim szacunkiem obdarzone są zwierzęta, szczególnie wielbłądy pomagające w
przemierzaniu pustyni i zaopatrywaniu miejscowości w niezbędne artykuły.
Uszkodzenie linii kolejowej i związane z nim trudy jeszcze bardziej zbliżają do
siebie mieszkańców miasteczka. Autorka na przykładzie Marree pokazuje też
różnice kulturowe wśród mieszkańców będących Europejczykami, Afgańczykami i
Aborygenami.
Z jednej strony nie spodziewałam
się cudów, z drugiej liczyłam na ciekawą historię, której niestety nie
otrzymałam. Zamiast tego musiałam się zmierzyć z 620 stronami, na których w
większości wiało nudą. Nawet wątek romantyczny był poprowadzony sztucznie, bez
jakichkolwiek emocji. Jedynym, co tak naprawdę mnie zainteresowało było
obserwowanie życia ludzi mieszkających w buszu, w centrum australijskiego lądu.
Nie chciałabym całkowicie zniechęcać,
bo może akurat dla kogoś będzie to książka, której właśnie szuka - lekka i niezobowiązująca,
pozwalająca oderwać się od szarej codzienności. Dla mnie niestety taką nie
była. Lekkim przerażeniem napawa mnie myśl przed zmierzeniem się z Szeptem wiatru, który wzięłam z
biblioteki w komplecie z Pod płonącym
niebem. Mam nadzieję, że mimo wszystko będzie lepiej.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
52 książki 2015
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (4,0 cm)
Z literą w tle (H)
Myślę, że się jednak jeszcze zastanowię, póki co mam mam chyba ważniejsze książki na liście :)
OdpowiedzUsuńJeśli tak, ta z pewnością może poczekać ;)
UsuńCzasami właśnie taka książka jest potrzebna by odpocząć po lekturach cięższego kalibru....
OdpowiedzUsuńZ jednej strony masz rację, ale z drugiej takie książki potrafią czasem trochę zmęczyć... :)
UsuńMam tę książkę i cały czas czekam na odpowiednią chwilę, aż mi przyjdzie na nią ochota. Oby nie była dla mnie taka nudna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Tobie spodoba się bardziej :)
UsuńKsiążka mi si nawet podobała, lubię powieści z akcją w Australii ;)
OdpowiedzUsuńOdkąd sięgnęłam po "Wzgórze Dzikich Kwiatów" coraz częściej rozglądam się za powieściami z akcją umiejscowioną w Australii :) Tak było i tym razem, ale książka niestety nie spełniła moich oczekiwań :) Twoja recenzja była jedną z kilku, które zachęciły mnie do zapoznania się z prozą E.Haran :) Oby tylko z "Szeptem wiatru" było lepiej :P
UsuńSzkoda. :(
OdpowiedzUsuńFabuła wydawała się ciekawa. Chętnie bym się przeniosła na chwilę do Australii, choćby i za sprawą książki, ale nie wiem czy akurat tej. ;)
Sugeruję rozglądnąć się za czymś innym :P
UsuńTwoja recenzja jest chyba pierwszą, na którą trafia, a która wytyka tyle błędów autorce ;) Daje to do myślenia. Mam "Szept wiatru" ale jeszcze okazji nie miałam przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNapisałam co czułam, ale nie jest powiedziane, że Tobie książka się nie spodoba :) Swoją drogą naprawdę zastanawiam się skąd tak wiele pozytywnych recenzji tej książki... "Szept wiatru" czeka w kolejce i tak jak pisałam wyżej obawiam się nieco jego lektury... Mam nadzieję, że będzie lepiej :)
UsuńOdpuszczę ją sobie raczej...
OdpowiedzUsuńJeśli szukasz podobnych klimatów polecam książki Kimberley Freeman, która też pisze o Australii :)
Usuńliterackie rozczarowania bolą najbardziej, gdy ma się okrojoną ilość czasu. stąd w tym miesiącu czytam tylko pewniki, na eksperymenty przyjdzie pora na urlopie.
OdpowiedzUsuńTrudno się z Tobą nie zgodzić:) Zanim sięgnęłam po tę książkę nie spotkałam się z żadną jej negatywną recenzją, więc nie był to tak do końca eksperyment :P
Usuń