Strony

środa, 18 marca 2015

Okładkowe deja vu

Powiedzenie, że książki nie powinno oceniać się po okładce znane jest od dawna, jednak dla wielu czytelników, szczególnie wzrokowców, projekt okładki i estetyczne wydanie książki mają duże znaczenie przy wyborze kolejnych pozycji. Sama niejednokrotnie skusiłam się na daną książkę w oparciu o jej okładkę - raz wychodziło mi to na dobre, a innym razem byłam na siebie wściekła, że dałam się nabrać na wątpliwej jakości treść zapakowaną w umiejętny sposób. Przyglądając się jednak uważnie kolejnym okładkom książek można natrafić na powtarzalność pewnych znajdujących się na nich motywów.

Czy zdarzyło Wam się kiedyś spoglądając na okładkę książki doznać uczucia deja vu? Osobiście przeżyłam taki stan trzykrotnie i za każdym razem czułam się rozczarowana swoim odkryciem. Bodźcem do powstania tego wpisu było ostatnie z nich.

Jakiś czas temu zwróciłam uwagę na panią z kapeluszem, którą po raz pierwszy ujrzałam na okładce książki wydanej przez Naszą Księgarnię, pt: Niewolnice. Później przeglądając zapowiedzi wydawnicze odnalazłam tę samą damę na okładce Księżycowego Kamienia od Zysk i S-ka. Jak się jednak okazuje motyw ten został wykorzystany jeszcze na co najmniej trzech innych frontach!


Zbieżność motywów zauważyłam też na okładce Chłopców z placu broni od Naszej Księgarni oraz na książce wydanej przez Replikę Simon i dęby. Tę drugą wydano później, ale sama ujrzałam ją wcześniej.


Ostatniego okładkowego deja vu doznałam kilka dni temu. Pech chciał, że przy odkładaniu na półkę dopiero co przeczytanej i zrecenzowanej książki Cobena mój wzrok padł na Wieżę milczenia Mroza. Pewnie nie zauważyłabym podobieństwa gdyby nie fakt, że kobiecy motyw został umieszczony nie tylko na okładce tej książki, ale również na jej grzbiecie. Pierwsza z książek została wydana przez wydawnictwo Albatros, a druga przez Damidos.



Podobnych zbieżności jest oczywiście więcej i to nie tylko na polskim rynku wydawniczym. Obszerniejsze teksty o tym zjawisku znajdziecie na Kulturą w płot, Kąciku z książkami i u Gosiarelli. Celem tego wpisu nie jest krytyka wydawnictw, bo kilka mocniejszych słów pod ich adresem padło wcześniej w podlinkowanych tekstach, a jedynie zwrócenie uwagi na ten trend i zachęcenie Was do dzielenia się podobnymi doświadczeniami.


Spotkaliście się wcześniej z dublującymi się motywami? Jaka była Wasza reakcja?

18 komentarzy:

  1. Oj wiele razy spotkałam się z takim "motywem" Najgorsze jest to, że czasem obydwie okładki nie są ładne. Ja tego nie rozumiem, naprawdę tak ciężko wymyślić swoją okładkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jest to po prostu powszechnie znana "oszczędność czasu i pieniędzy", czyli pójście na łatwiznę :)

      Usuń
    2. Ale jak tak sobie myślę, gdybym była Autorem, to nie chciałabym mieć skopiowanej okładki. Już wolałabym sama namalować lub pokazać swoją twarz haha :D

      Usuń
  2. Niestety, wydawnictwa używają po prostu gotowych szablonów, graficy nie robią indywidualnych okładek dla kazdego ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety... Wspomniałam tylko o tych, które sama zauważyłam, ale w podlinkowanych porównaniach wygląda to naprawdę słabo, gdy 4,5,6... okładek różnych książek ma ten sam motyw...

      Usuń
  3. To wynika z tego, że wydawcy korzystają z baz zdjęć, a ie jest się w stanie znać okładek wszystkich wychodzących na nasz rynek pozycji ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To może być mylące, bo co zrobić, gdy zapamiętuje się okładkę, a zapomina tytuł? Wtedy, albo okazuje się że książkę się już czytadło, albo niestety tytuł nas ominie, bo mamy wrażenie, że ją przeczytaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy sie z takim zjawiskiem nie spotkałam, ale widocznie ktoś nie miał już pomysłu i postanowił pójść na łatwiznę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiedziałam, że okładka książki Mroza została zdublowana. To rzeczywiście dziwne.

    OdpowiedzUsuń
  7. O pani z kapeluszem pisałam kiedyś u siebie w poście o okładkach i ostatnio z zaskoczeniem zorientowałam się, że pojawiła się kolejna książka z tym zdjęciem na okładce: "Nic straconego" (Karolina Sowińska). To się nazywa popularność. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Całe szczęście rzadko wpadam na książki z podobnymi, albo tymi samymi motywami wykorzystywanymi na okładce. Jest to bardzo zniechęcający trend, osobiście nie mam ochoty na książkę, która w jakiś sposób przypomina inne, wcześniej wydane pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem ci, że jakoś specjalnie nie miałam dotychczas takiego uczucia deja vu... Ale w sumie w którymś momencie te okładki muszą się zacząć powtarzać...

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, jak ja tego nienawidzę! Rozumiem, że są jakieś stocki, które wykorzystuje sie przy projektowaniu okładek, ale jednak nie pasuje mi to. To samo jest z panem, który wisi sobie na okładce książki "Pisane Szkarłatem". Widziałam go chyba na 5 okładkach...

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani z kapeluszem zdobi także okładkę "Nic straconego", którą niedawno recenzowałam. Jest szalenie popularna, jak widać :P Na Lubimy Czytać jest temat odnośnie okładek, naprawdę ciekawe przykłady tam są :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim, a może po prostu mi to umknęło? Szkoda, że tak się dzieje - książki tracą w takiej sytuacji sporo indywidualizmu i wyjątkowości.

    OdpowiedzUsuń
  13. O podobieństwie okładkowym książek "Chłopców z placu broni" i "Simon i dęby" wiedziałam. Ale zaskoczyłaś mnie innymi ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja... faktycznie bezsensowne zabiegi. Zupełnie różne książki, a okładki takie same, smutne ;/

    OdpowiedzUsuń
  15. Czyżby w wydawnictwach kończyły się pomysły na okładki... ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze:)
Zapraszam do dyskusji:)