Strony

środa, 5 października 2016

Shantaram - Gregory David Roberts

Shantaram to książka, o której przy okazji wznowienia zrobiło się bardzo głośno. Jedni polecają, inni odradzają, a jeszcze inni mają mieszane odczucia po zakończonej lekturze, czemu dają wyraz w swoich recenzjach. Osobiście bardzo lubię sięgać po takie zbierające różne opinie książki, by móc sobie wyrobić własne zdanie na ich temat. 

Shantaram stanowi zapis wspomnień autora z kilkuletniego pobytu w Indiach. Już na pierwszej stronie powieści odnajdziemy kilka słów odnoszących się do jego niezwykle bogatego życiorysu: Moja historia jest długa i pełna różnych zwrotów. Byłem rewolucjonistą, który zgubił ideały w heroinie, filozofem, który utracił moralność w zbrodni, i poetą, którego dusza przepadła w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Kiedy uciekłem z tego więzienia przez frontowy mur, pomiędzy dwiema wieżyczkami wartowników, stałem się w moim kraju najbardziej poszukiwanym człowiekiem(...). Szmuglowałem broń i inne towary, byłem fałszerzem. Na trzech kontynentach trzymano mnie w kajdanach, bito, dźgano, głodzono. Poszedłem na wojnę. Zdobywałem działa wroga. I przeżyłem, a ludzie wokół mnie zginęli[1].

Historia przedstawiona w książce rozpoczyna się od dnia przylotu głównego bohatera i alter ego Gregory'ego Davida Robertsa do Bombaju, miasta pełnego kontrastów, które zapewnia anonimowość licznym zbiegom z różnych części świata. Już pierwszego dnia pobytu w tętniącej życiem metropolii bohater książki poznaje pozytywnie nastawionego do życia i mówiącego łamaną angielszczyzną Prabakera, który odtąd będzie mu towarzyszyć w odkrywaniu tajemnic Bombaju oraz tajemniczą i nieziemsko piękną kobietę, za którą podążać będą jego myśli. Szczęście dało mi karty, które doprowadziły mnie do Karli Saaranem. I zacząłem grać tymi kartami od pierwszego spojrzenia w jej zielone oczy. Tak więc ta historia zaczyna się jak wszystkie inne - od kobiety, miasta i odrobiny szczęścia[2].

Każdy kolejny dzień dla naszego bohatera, zwanego przez miejscowych Linem lub Linbabą, stanowi wyzwanie, ale jest też okazją do poznania kultury i panujących w mieście zwyczajów. Otwartość na kontakty z ludźmi zaprowadzi go do miejscowych slumsów, wioski trędowatych oraz na prowincję, gdzie czas wydaje się stać w miejscu. Odwaga, a może głupota z kolei rzucą go w wir wydarzeń, w których lepiej nie uczestniczyć i do miejsc, których lepiej nie odwiedzać. Kontakty z miejscową mafią zapewnią mu ochronę i poczucie przynależności do wspólnoty, ale też staną się przyczyną rozmyślań nad sensem dotychczasowego życia. 

Shantaram to książka, w której motywy z życia bohatera zgrabnie przeplatają się z fikcją literacką. Na kartach powieści Gregory David Roberts przywołuje niezwykłe wydarzenia rodem z najlepszych powieści i filmów sensacyjnych, które niejednokrotnie potrafią nieźle zaskoczyć. W jednym miejscu poczytacie nie tylko o napadach z bronią w ręku, spektakularnych pościgach, mafijnych przepychankach, prostytucji i więzieniach o nieludzkich warunkach, ale też o pomocy niesionej najbardziej potrzebującym i najbiedniejszym, o ludzkiej solidarności i lojalności, o miłości, przyjaźni i zaufaniu. Bombaj to bez wątpienia miasto pełne kontrastów, co poprzez ukazane wydarzenia oraz galerię ciekawych postaci w dosadny sposób podkreślił autor powieści. 



Shantaram to książka, która nie przypadnie do gustu każdemu czytelnikowi. Już w pierwszym kontakcie zniechęcić może objętość książki, choć są i tacy, którzy po takie opasłe tomiska lubią sięgać najbardziej. Zaraz potem należy wspomnieć o długich opisach skutkujących przestojami w akcji, a także o filozoficznych rozważaniach bohaterów, które nie każdy przyjmie z radością i optymizmem. Sama w trakcie lektury przeżywałam lepsze i gorsze momenty. Bywały chwile, gdy nie mogłam doczekać się odrobiny wolnego czasu, by znów zagłębić się lekturze, ale też momenty zwątpienia, w których marzyłam o sięgnięciu po inną, mniej wymagającą książkę. 

Jeśli sądzicie, że wyżej wspomniane niedogodności nie będą w stanie zepsuć Wam lektury, to sięgajcie po książkę śmiało, bo naprawdę warto. Dzieje się w niej tyle, że aż trudno uwierzyć, że udało się to autorowi zmieścić na 800 stronach. Z przyjemnością zapoznam się z dalszymi losami Lina i jego przyjaciół. 



______________________________
Tytuł oryginału: Shantaram
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: luty 2016
Liczba stron: 800


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie



[1], [2] Gregory David Roberts, Shantaram, wyd. Marginesy, 2016, s. 9.

4 komentarze:

  1. Różne są opinie o tej książki, a ja chyba nie mam na nią aż tak dużej ochoty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może kiedyś w końcu będzie mi dane się z nią zapoznać - nie wiem, jak ją odbiorę, ale czuję, że powinnam chociaż spróbować.

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo ciekawa tych momentów zaskoczenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam. <3
    Muszę się w końcu zabrać za drugi tom. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze:)
Zapraszam do dyskusji:)