Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: lipiec 2014
Liczba stron: 304
Format: 142 x 204 mm
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-7785-525-6
Wojciech Cejrowski, znany
wszystkim podróżnik i autor książek, stroni od podróży do popularnych i
luksusowych kurortów wypoczynkowych. Zamiast zorganizowanych wakacji pod
palmami i tłumu wrzeszczących turystów wybiera przygodę. Trudno oprzeć się
wrażeniu, że autor działa w myśl zasady - im bardziej dziko, tym lepiej. Do tej
pory w swoich książkach dzielił się wrażeniami z pobytu w najdalszych zakątkach
Amazonii. Nie znam osoby, która po przeczytaniu książek Gringo wśród dzikich plemion i Rio
Anaconda choć przez chwilę nie pragnęłaby przeżyć podobnych przygód. Tym
razem Wojciech Cejrowski zabiera swoich czytelników na amerykańską prerię.
Rzecz dzieje się współcześnie, w Arizonie, tuż przy granicy z Meksykiem. Dziki Zachód dawno przestał być dziki, ale mieszkańcy prerii wciąż o tym zapominają. Preria jest trochę dzika, trochę niepiśmienna. Nie jest zacofana! Po prostu poszła w inną stronę niż nasza cywilizacja[1].
O tym, że Wojciech Cejrowski posiada niezwykły dar do opowiadania historii nie trzeba nikogo przekonywać. Utrzymana w gawędziarskim tonie Wyspa na prerii jest tego kolejnym dowodem. Autor zagłębia się w tajniki życia na Dzikim Zachodzie, pokazując jego wady i zalety. Wydaje się, że podczas swoich licznych podróży znany podróżnik widział już niemal wszystko, jednak i tym razem nie obyło się bez niespodzianek. Tak prozaiczne czynności jak pranie czy sprzątanie stanowią nie lada wyzwanie na dalekiej prerii, nie wspominając o zjadających nieliczne meble kornikach i pyle, który jest dosłownie wszędzie. Jednak opowieści autora to nie tylko relacja z jego samotnej konfrontacji z przyrodą, ale też z zamieszkującymi prerię ludźmi, a ci delikatnie mówiąc są dość specyficzni - małomówni, skupieni na swoich codziennych rytuałach i, o czym niejednokrotnie na własnej skórze przekonał się autor również, skorzy do żartów.
Rzecz dzieje się współcześnie, w Arizonie, tuż przy granicy z Meksykiem. Dziki Zachód dawno przestał być dziki, ale mieszkańcy prerii wciąż o tym zapominają. Preria jest trochę dzika, trochę niepiśmienna. Nie jest zacofana! Po prostu poszła w inną stronę niż nasza cywilizacja[1].
O tym, że Wojciech Cejrowski posiada niezwykły dar do opowiadania historii nie trzeba nikogo przekonywać. Utrzymana w gawędziarskim tonie Wyspa na prerii jest tego kolejnym dowodem. Autor zagłębia się w tajniki życia na Dzikim Zachodzie, pokazując jego wady i zalety. Wydaje się, że podczas swoich licznych podróży znany podróżnik widział już niemal wszystko, jednak i tym razem nie obyło się bez niespodzianek. Tak prozaiczne czynności jak pranie czy sprzątanie stanowią nie lada wyzwanie na dalekiej prerii, nie wspominając o zjadających nieliczne meble kornikach i pyle, który jest dosłownie wszędzie. Jednak opowieści autora to nie tylko relacja z jego samotnej konfrontacji z przyrodą, ale też z zamieszkującymi prerię ludźmi, a ci delikatnie mówiąc są dość specyficzni - małomówni, skupieni na swoich codziennych rytuałach i, o czym niejednokrotnie na własnej skórze przekonał się autor również, skorzy do żartów.
Nie sposób nie wspomnieć o
pięknym wydaniu książki. Jej dużym atutem są liczne fotografie, przedstawiające
nie tylko spalone słońcem krajobrazy i przykłady lokalnej fauny i flory, ale
też przedstawicieli pobliskiej społeczności. Wartość estetyczną książki
podnoszą też twarda oprawa oraz sprawiające wrażenie nagryzionych zębem czasu
kartki papieru. Całość prezentuje się schludnie i moim zdaniem zakup książki
jest dość dobrym pomysłem na prezent dla osoby gustującej w literaturze
podróżniczej.
Dzięki lekturze książki poznałam
bliżej realia życia panujące na amerykańskiej prerii. Była to dla mnie cenna i
wartościowa lekcja, a co istotne opowiedziana ze sporą dawką humoru. Liczne
anegdotki niejednokrotnie doprowadzały mnie do śmiechu i wywoływały chęć
przeżycia podobnych przygód, a przynajmniej spędzenia choć kilku dni w tym
odległym zakątku świata. Najbardziej fascynowały mnie cisza i spokój, których
tak często brak w naszym codziennym życiu.
Wierni czytelnicy autora sięgając
po książkę z pewnością się nie zawiodą, a nowi z dużym prawdopodobieństwem
zachwycą się jego darem do snucia ciekawych, momentami wręcz nierealnych
opowieści. Jak najbardziej polecam jako lekturę na urlopowe dni.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: 52 książki 2014; Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę III; Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (2,1 cm)
[1] Wojciech Cejrowski, "Wyspa na prerii", wyd. Zysk i S-ka, 2014, s. 7.
Czytałam, fajna książka, chociaż najmniej podobała mi się z dorobku Cejrowskiego :)
OdpowiedzUsuńDo książek Pana Cejrowskiego jeszcze nie zajrzałam, i mam ogromną nadzieję, że gdy wreszcie to zrobię, to się nie zawiodę ;)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu poznać słowo pisane Cejrowskiego. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cejrowskiego! Czytałam większość jego książek :). Po ten tytuł na pewno też sięgnę.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego autora. Książkę mam w planach, ciekawie pisze :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Cejrowskiego wolę jednak na ekranie...
OdpowiedzUsuń