Shantaram to powieść, która zachwyciła wielu czytelników na całym świecie. Gregory David Roberts opisał w niej swój kilkuletni pobyt w Indiach, które po opuszczeniu ojczystej Australii stały się dla niego drugim domem. Jeśli miałabym wskazać dwie cechy książki, które przyczyniły się do jej międzynarodowego sukcesu byłyby to wartka akcja oraz niepowtarzalny klimat powieści. Cień góry jest dla wielu czytelników długo wyczekiwaną kontynuacją powieści Shantaram.
Cudem nie jest to, że miłość nas znajduje, choć to dziwne i mistyczne doświadczenie. Cudem jest, że choć niektórzy z nas nigdy jej nie znajdą, że choć miłość często zbyt długo czeka w kulisach, że choć nie puka do drzwi, nie zostawia wiadomości, nie daje nam kwiatów, tak wielu z nas nigdy nie przestaje w nią wierzyć[1].
Cudem nie jest to, że miłość nas znajduje, choć to dziwne i mistyczne doświadczenie. Cudem jest, że choć niektórzy z nas nigdy jej nie znajdą, że choć miłość często zbyt długo czeka w kulisach, że choć nie puka do drzwi, nie zostawia wiadomości, nie daje nam kwiatów, tak wielu z nas nigdy nie przestaje w nią wierzyć[1].
Minęło kilka lat od wydarzeń opisanych w Shantaram. W życiu Lina zmieniło się niewiele. W dalszym ciągu jest najbardziej poszukiwanym australijskim zbiegiem, zamieszanym w działalność bombajskiej mafii. Po kilku nieudanych próbach związania się z wybranką swojego serca, Karlą postanawia zamieszkać z jedną ze swoich starych znajomych, Lisą. Choć w ich związku brak głębokiego uczucia, to wydaje się, że do siebie pasują i są ze sobą szczęśliwi. W mieście trwa brutalna walka pomiędzy rywalizującymi między sobą gangami, która pochłania coraz więcej ofiar. Mężczyzna z niepokojem spogląda na kolejne wydarzenia świadczące o nadchodzących i nieodwracalnych zmianach. Lin musi zmierzyć się z nowym obliczem mafii, która w niczym nie przypomina tej, w której szeregach znalazł schronienie przed kilkoma laty.
Pisząc o tej powieści nie sposób uniknąć porównań do jej poprzedniczki. W moim odczuciu Cień góry jest książką o zdecydowanie wolniejszej akcji, mniej dynamiczną. Jej strony wypełniają przemyślenia Lina dotyczące różnych aspektów jego życia, które niestety nie zawsze są na tyle interesujące, by poświęcam im aż tyle uwagi. Mężczyzna, który utracił swojego przewodnika duchowego nie potrafi odnaleźć się w nowej mafijnej rzeczywistości, bije się z myślami i coraz częściej dochodzi do wniosku, że działania jego kolejnych zwierzchników i współpracowników są sprzeczne z jego sumieniem.
Gregory David Roberts ponownie nie skąpi opisów mafijnej codzienności. W książce nie brak więc pościgów oraz pojedynków na śmierć i życie, kulisów handlu narkotykami oraz spisków i intryg charakterystycznych dla mafijnego półświatka. Po raz kolejny autor przedstawia podejrzanych typów i zabiera czytelnika do miejsc, o których istnieniu lepiej nie wiedzieć. Zabrakło mi niestety nieco z klimatu Indii, które na kolejnych stronach Shantaram były odmalowane niezwykle barwnie i zdawały się być tuż na wyciągnięcie ręki.
Podobnie jak w przypadku Shantaram tak i tutaj mamy do czynienia z całą gamą ciekawych postaci, które są na tyle charakterystyczne, że ich losy na dłużej zapadają w pamięć. Poznamy więc obdarzoną ciętym językiem Divyę, walczącą na Sri Lance kobietę o pseudonimie Niebieski Hidżab, pochodzącego z niezwykle interesującej rodziny Farzada. W kolejnych rozdziałach dowiemy się też co nowego u wcześniej poznanych bohaterów, m.in. u Lisy, Didiera, Johnny'ego Cygaro oraz Karli, bo i ona ostatecznie pojawia się na kartach tej powieści. Główny bohater wspomina też przyjaciół i znajomych, którzy z tych czy innych przyczyn zdążyli zniknąć z jego otoczenia.
Gregory David Roberts ponownie nie skąpi opisów mafijnej codzienności. W książce nie brak więc pościgów oraz pojedynków na śmierć i życie, kulisów handlu narkotykami oraz spisków i intryg charakterystycznych dla mafijnego półświatka. Po raz kolejny autor przedstawia podejrzanych typów i zabiera czytelnika do miejsc, o których istnieniu lepiej nie wiedzieć. Zabrakło mi niestety nieco z klimatu Indii, które na kolejnych stronach Shantaram były odmalowane niezwykle barwnie i zdawały się być tuż na wyciągnięcie ręki.
Podobnie jak w przypadku Shantaram tak i tutaj mamy do czynienia z całą gamą ciekawych postaci, które są na tyle charakterystyczne, że ich losy na dłużej zapadają w pamięć. Poznamy więc obdarzoną ciętym językiem Divyę, walczącą na Sri Lance kobietę o pseudonimie Niebieski Hidżab, pochodzącego z niezwykle interesującej rodziny Farzada. W kolejnych rozdziałach dowiemy się też co nowego u wcześniej poznanych bohaterów, m.in. u Lisy, Didiera, Johnny'ego Cygaro oraz Karli, bo i ona ostatecznie pojawia się na kartach tej powieści. Główny bohater wspomina też przyjaciół i znajomych, którzy z tych czy innych przyczyn zdążyli zniknąć z jego otoczenia.
Sięgając po Cień góry podejrzewałam, że książka nie spodoba mi się się tak bardzo jak Shantaram, więc o wielkim rozczarowaniu nie ma mowy. Po prostu ta powieść jest według mnie mniej zaskakująca, a przez to słabsza. Jej poprzedniczka fascynowała przedstawionym przez autora światem, który jest tak różny od naszej codzienności. Tutaj niestety zabrakło mi wcześniej wspomnianego klimatu. Przytłaczały mnie też filozoficzne rozważania bohaterów, których według mnie było jeszcze więcej niż w Shantaram.
Nie żałuję czasu poświęconego na lekturę książki, ponieważ dzięki niej zaspokoiłam swoją ciekawość związaną z dalszymi losami bohaterów. Nie była to jednak na tyle satysfakcjonująca mnie książka, bym mogła Wam ją polecać. Decyzję o sięgnięciu po kontynuację losów Lina i jego przyjaciół zostawiam w Waszych rękach.
Nie żałuję czasu poświęconego na lekturę książki, ponieważ dzięki niej zaspokoiłam swoją ciekawość związaną z dalszymi losami bohaterów. Nie była to jednak na tyle satysfakcjonująca mnie książka, bym mogła Wam ją polecać. Decyzję o sięgnięciu po kontynuację losów Lina i jego przyjaciół zostawiam w Waszych rękach.
Shantaram
_______________________________
Tytuł oryginału: The Mountain Shadow
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 800
Data wydania: czerwiec 2016
Za możliwość przeczytania książki dziekuję serdecznie
Wydawnictwu Marginesy
_______________________________
Tytuł oryginału: The Mountain Shadow
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 800
Data wydania: czerwiec 2016
Za możliwość przeczytania książki dziekuję serdecznie
Wydawnictwu Marginesy
[1] Gregory David Roberts, "Cień góry", wyd. Marginesy, 2016, s. 721.
Póki co wstrzymam się, ponieważ mam dość sporo książek do przeczytania. Jednak będę ją miała na uwadzę, gdyż nie wiadomo co przyniesie przyszłość.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Podobało mi się "Shantaram", choć bez zachwytów. "Cień góry" mam na półce, planuję napocząć w trakcie świąt :)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania. Za mną trzysta stron i na razie potwierdza się to, co napisałaś w recenzji. Na zachwyty się nie zanosi, choć źle też nie jest. ;)
OdpowiedzUsuń