Tytuł oryginału: Splitterherz
Wydawnictwo: Znak emotikon
Data wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 507
Format: 144 x 205 mm
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-240-1534-4
Sny w większym lub mniejszym
stopniu towarzyszą każdemu i każdej z nas. Śnimy o pięknych, zjawiskowych
miejscach, które chcemy odwiedzić i o osobach, które były lub są dla nas ważne
w życiu. Nie zawsze są to jednak sny pozytywne. Czasem zdarzają się takie, które
potrafią wybudzić nas w środku nocy i zasiać w nas ziarno niepewności o los
nasz i naszych bliskich, sny o których pragniemy jak najszybciej zapomnieć. Zjawisko
marzeń sennych jest motywem często wykorzystywanym m.in. przez pisarzy, poetów,
malarzy i muzyków. W swojej debiutanckiej powieści Pożeracz snów sięgnęła do niego też niemiecka pisarka, Bettina
Belitz.
Siedemnastoletnia Elisabeth Sturm
rozpoczyna nowy etap w swoim życiu. Wraz z rodzicami przeprowadza się z
tętniącej życiem Kolonii do niewielkiej miejscowości pośród westerwaldzkich
lasów. Dziewczyna jest pełna obaw przed spotkaniem z rówieśnikami, ponieważ od
dawna ma problem z nawiązywaniem nowych znajomości i odnajdywaniem się w
odmiennej rzeczywistości. Jej obawy okazują się słuszne. Ellie spotyka się z
wrogim przyjęciem wśród uczniów szkoły, którzy uważają ją za wyniosłą panienkę,
gardzącą ludźmi z prowincji. W rzeczywistości dziewczyna jest wrażliwą i nieco
zagubioną nastolatką, która nie potrafi sobie poradzić z otaczającymi ją
zmianami.
Pewnego dnia Ellie poznaje Colina
Blackburna, który wśród lokalnej społeczności uznawany jest za samotnika i
dziwaka, choć tak naprawdę nikt nie wie skąd przybył i czym się zajmuje.
Dziewczyna zaczyna podejrzewać, że chłopak skrywa jakąś tajemnicę i postanawia
się do niego zbliżyć. Od dnia ich spotkania Ellie nawiedzają dziwne sny,
mroczne i fascynujące zarazem, które nie pozwalają dziewczynie normalnie
funkcjonować.
Jeśli w tym momencie czujecie, że
czytaliście już podobnie rozpoczynającą się historię, to muszę Was zmartwić, bo
w książce odnalazłam całe mnóstwo nawiązań do innych powieści.
Książka niemieckiej pisarki
zapowiadała się niezwykle interesująco, tym bardziej, że do tej pory czytałam
jedynie pozycje z tego gatunku, które zostały napisane przez amerykańskich
autorów. Osadzenie akcji powieści w Niemczech wydawało mi się ciekawym
zabiegiem i przyznaję, że w tej kwestii był to bardzo dobry pomysł. Sięgając po
tę sporych rozmiarów powieść liczyłam na zaskakującą akcję i obecność dobrze
nakreślonych, wielowymiarowych postaci. Niestety Bettina Belitz nie spełniła
moich oczekiwań. Akcja w Pożeraczu snów
rozwija się niespiesznie, wręcz w ślimaczym tempie, co przy sporej liczbie
opisów i nielicznych dialogach pozostawia negatywne wrażenie. Napięcie wzrasta
dopiero w drugiej części książki, ale utrzymuje się na stałym, mimo wszystko
nie za wysokim poziomie. Bohaterowie okazali się bardzo schematyczni, a ich
działania przewidywalne. Na szczęście całość, w jakimś stopniu, uratowały
cięte, pełne sarkazmu wypowiedzi Ellie, która mimo pewnych naiwnych zachowań
okazała się dość sympatyczną osobą. Odwołanie się do motywu marzeń sennych było
dla mnie nowością w tego typu powieści, więc liczyłam na rozwinięcie tego
wątku. Niestety i w tej kwestii autorka nie sprostała moim oczekiwaniom.
Po odłożeniu książki, a w
zasadzie jeszcze podczas jej lektury, naszła mnie pewna refleksja - powoli
zbliża się moment, w którym podziękuję za powieści młodzieżowe i wszelkiego
rodzaju paranormal romance. Taka kolej rzeczy. Spotkałam się z wieloma
pozytywnymi opiniami na temat tej książki i nawet uważam, że może przypaść do
gustu młodszym czytelnikom, ale starszym już niekoniecznie. Decyzja należy do
Was.
Moja ocena
5/10
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
52 książki 2014
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (3,4 cm)
Z literą w tle (B)
Z półki 2014
Szkoda, że występuję w niej aż tyle sztampy. Wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńjuż wiem że do tej pozycji raczej nie zajrzę, dzięki za opinię
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tej książki i widzę, że słusznie. ;-)
OdpowiedzUsuńTrochę żałuję, że ta książka jest schematyczna i odnalazłaś w niej tyle nawiązań do innych książek, bo zamierzałam kiedyś ją przeczytać, a teraz nieco mniej mam na to ochotę.
OdpowiedzUsuńOjej. A ja bardzo polubiłam tę książkę.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od gustu, bo nawet pomimo tego, że na tyle lat ile mam, nadal bardzo chętnie sięgam po takie książkę:)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją dwa lata temu i mimo, że momentami średnio mi się podobała, to jednak utkwiła w mojej pamięci, a do tego zachwyciła mnie cudowną okładką.
OdpowiedzUsuńCzytałam ze dwa lata temu i trochę mnie drażniło, że akcja tak się wlecze. Na szczęście w drugiej części książki tempo nieco przyspieszyło i już było lepiej. Też liczyłam na rozwiniecie wątku związanego z marzeniami sennymi, myślałam, że może autorka rozwinie skrzydła w następnych częściach (z tego co wiem, jest to trylogia), ale gdzieś czytałam, że ponoć nie będzie kontynuacji, bo ze względu na małe zainteresowanie powieścią wydawnictwo zrezygnowało z publikacji kolejnych części. Nie wiem tylko ile w tym prawdy...
OdpowiedzUsuńGdzieś mi ta okładka mignela ale jakos nie mam ochoty na renomowanych tytuł.
OdpowiedzUsuńDosyć dawno ją czytałam - wspominam nie najgorzej, ale pewnie teraz bym ją już inaczej odebrała.
OdpowiedzUsuńGdyby nie jedna literka, to tytuł książki pokrywałby się z nazwą bloga. Ja jakoś nie mogę się rozstać z literaturą młodzieżową, chociaż faktycznie coraz mniej mnie ona zachwyca.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tempo akcji jest tak powolne...
OdpowiedzUsuńRównież kiedyś w bibliotece zwróciłam na nią uwagę, ale chyba tym razem dobrze, że jej nie zabrałam ze sobą ;)
OdpowiedzUsuń